free counters

niedziela, 4 grudnia 2011

06 – ‘Ja też Cię kocham.’

[…]

W drzwiach stanął smutny i wściekły Justin. Ujrzał nas w jednoznacznej sytuacji. Ja prawie, że siedziałam Christianowi na kolanach w samych majtkach i staniku, a on tylko w spodniach bez koszulki i oboje byliśmy rozczochrani i jeszcze rozpaleni. Wszystko sprowadzało tylko do jednego. Ale przecież do niczego nie doszło.

-Justin… przysięgam, że do niczego nie doszło. – powiedziałam na wstępie.

-Naprawdę? W takim razie, dlaczego siedzisz na Chrisie w połowie naga?! – wydarł się na mnie podchodząc. Stanęłam przed nim.

-Starałam się go pocieszyć. – powiedziałam, co mi ślina na język przyniosła. Ale z jednej strony to też była prawda.

-Ahh… tak! Pocieszyć?! Seksem, prawda?! – krzyknął. Już płakałam.

-Nie jestem taka. Jak możesz tak o mnie myśleć?! – krzyknęłam na niego wściekła.

-Dobrze wiesz, że ta sytuacja wygląda na jednoznaczną. – warknął zły.

-Myślisz, że mogłabym Ci to zrobić? Przespać się z Twoim przyjacielem? – tym razem ja warknęłam.

-A ty?! Jak mogłeś?! – krzyknął na Christiana. On wstał i odepchną mnie. Stali ze sobą oko w oko gotowi do bójki. Dwoje najlepszych przyjaciół chciało się bić… o mnie? Chyba tak. Boże! Do czego ja doprowadziłam?!

-Nigdy więcej nie waż się tknąć Miley! – krzyknął na niego Justin.

-A co mi zrobisz? – warknął i przysunął się do mnie. Zachłannie pocałował, a Justin widząc to cały się gotował.

-Pożałujesz, że to zrobiłeś! – krzyknął i rzucił się na niego z pięściami. Lali się tak pięściami po twarzy, brzuchu, a ja… ja byłam zupełnie bezsilna. Skuliłam się w kłębek w kącie pokoju i płakałam. Nie mogłam tego znieść. Słyszałam tylko głośne wyzwiska i bum! Jakieś złamanie i jęk Chrisa. Momentalnie wstałam i do niego podbiegłam. Chyba złamał mu żebro. Justin stał nad nim trzymając się za czerwony nos. No… Justin złamał mu żebro, więc on mu złamał nos. Zajekurwabiście!

-Jak mogłeś?! – krzyknęłam z żalem na Justina.

-A ty jak mogłeś?! – krzyknęłam do Christiana. On tylko jęknął. W tym momencie do pokoju wparowała Caitlin z Jeydonem. Wszystko słyszeli. Zadzwonili po karetkę. Przyjechali szybko i zabrali Christiana. Justina oczywiście też, ale miał tylko złamany nos. Nie mogłam z nimi pojechać, bo nie byłam ubrana. Szybko się ogarnęłam i Jeydon mnie zawiózł do szpitala, w którym przebywali. Justin gdzieś był, nie wiem gdzie, ale nie martwiłam się o niego. Nie czułam nic. Za to o Christiana strasznie się martwiłam, a co, jak mu się coś stało? Nie przeżyję tego! Siedziałam godzinę pod salą i płakałam. Nagle z sali wyszedł jakiś lekarz.

-Mogę do niego wejść? – spytałam z nadzieją.

-Kim pani dla niego jest? – spytał.

-Dziewczyną. – odpowiedziałam bez namysłu. Inaczej by mnie nie wpuścił. Po cichu weszłam do pomieszenia. Christian leżał na łóżku szpitalnym i jak tylko mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko.

-Jak się czujesz? – spytałam cicho.

-Dobrze. – szepnął. Nie miał siły mówić. Był strasznie osłabiony.

-Jaa… - rozpłakałam się.

-Cii… nie płacz. – mówił bardzo cicho, ledwo słyszalnie.

-Przepraszam… tak bardzo Cię przepraszam… - ryczałam jak głupia, tuląc się delikatnie do niego.

-Spokojnie. Nic mi nie jest. – powiedział już trochę głośniej, ale nadal cicho i słabo.

-Ale to przeze mnie tu jesteś! Gdybym się tak nie rozpędziła, nigdy byś się nie wdał z bujkę z Justinem i tu nie wylądował. – wyjąkałam.

-Mileeeey. – powiedział przeciągle.

-Tak Chris? – spytałam z troską, łapiąc go za rękę. Ścisnął ją mocno, patrząc mi w oczy.

-Zostaniesz moją dzie… to znaczy, przyjaciółką? – spytał.

-Oczywiście. – rozpłakałam się i delikatnie, ostatni raz pocałowałam jego truskaffkowe usta.

Postanowiłam, że przeproszę Justina. Odszukałam go. Siedział na krzesełku w gabinecie doktora z owiniętym nosem i lodem przy nim.

-Przepraszam. Chris to tylko mój dobry przyjaciel. – wyjąkałam, siadając obok niego.

-Ja też przepraszam, że Cię tak pochopnie oceniłem. – przyznał się.

-Kocham Cię. – powiedział. Pierwszy raz powiedział, że mnie kocha. Nie mieliśmy jeszcze naszego pierwszego pocałunku.

-Ja też Cię kocham. – powiedziałam bez namysłu. Tak. Kocham go. Justin zbliżył się do mnie, a ja do niego. Może nie było to najbardziej romantyczne miejsce, jak na pierwszy pocałunek, ale tak, stało się. Just całował mnie bardzo delikatnie, jakby bał się, że coś mi zrobi. Mroził mi twarz swoim zimnym noskiem. To było słodkie. Może ten pocałunek nie trwał tak długo, jak pocałunku z Christianem, ale zdecydowanie było to potwierdzenie naszej miłości.

***

Wszystko wydawałoby się w jak największym porządku. Ale niestety każde szczęście musi się kiedyś skończyć. A moje skończyło się, kiedy Chris chciał ze mną porozmawiać w parku.

-Kocham Cię… - szepnął Christian przy moim uchu i delikatnie zaczął muskać moje usta. Zatkało mnie.

________________________________________________________

Do Natalki, która skomentowała 3 rozdział:

Poprawnie mówi się „Kriszczian”, bo to amerykańskie imię, a nie „Kristian”. Kristian to możesz powiedzieć przekrecając imię Krystian. Nawet sam Christian B. tak powiedział w swoim filmiku:

http://www.youtube.com/watch?v=mRK6kJDCkkM

Wsłuchaj się jak wymawia swoje imię i nazwisko. -,-

Dziękuję.


A jak Wam się podoba rozdział? Trochę przemocy się przyda. ^^

Pytania? :

http://ask.fm/Caliope14

Do next. ;*

3 komentarze:

Asia. pisze...

Fajnyy .^^

Anonimowy pisze...

a, no to sorry, zwracam honor :)
super rodział!

Anonimowy pisze...

Cudniee;*
Rozkaa123