free counters

sobota, 10 marca 2012

19 – ‘Miałam prześliczną córeczkę, Demetrię.’

*11 miesięcy później*
Demi jest zdrowa jak ryba. Nie choruję mi ani nic. Jest wspaniale. Ale Christian doskonale widzi, że jego córka nie jest w ogóle do niego podobna. Ma czekoladowe, małe oczka, długie rzęsy, jasno brązowe, bujne i lśniące włoski oraz, jak się uśmiecha… dołeczki. A Christian ma brązowo-zielone oczy, no ma jasno brązowe włosy, ale nie ma tak lśniących. Są bardziej matowe. Dołeczki też ma. Ale kolor oczu w ogóle się nie zgadza! Ja mam raz brązowe, raz niebieskie, a raz zielone oczy – więc też się nie zgadza. Za to Demetria jest bardzo podobna do jednego, sławnego gwiazdora. Gwiazdy muzyki pop i R&B – Justina Biebera.

*Miesiąc później*
Demi zachorowała na zapalenie płuc. Trafiła do szpitala. Tak bardzo się o nią martwię… Lekarze robią, co mogą. Jest noc. Demi wreszcie zasnęła. Siedzę na korytarzu koło jej sali, bo nie pozwolili mi wejść do środka. Co chwilę po policzkach spływają mi słone łzy. Nagle usłyszałam czyjeś ciche kroki. Ten ktoś stanął nade mną. Zobaczyłam jego buty. Ale nie były to buty ani Christiana, ani mojego taty, ani taty Chrisa. Delikatnie podniosłam głowię i ujrzałam wpatrującego się we mnie… Justina. Tak dawno go nie widziałam… Uklęknął przy mnie i złapał za ręce.
-Przepraszam… - szepnął, a pojedyncze łzy spływały mu po policzkach.
-Za co? – spytałam, ocierając łzy.
-Za wszystko. – powiedział.
-Ja też. – szepnęłam. Delikatnie mnie obiął. Nie wytrzymałam i namiętnie go pocałowałam. Minęły niecałe 2 lata, odkąd ostatni raz go widziałam. Brakowało mi go. Tak bardzo.
-Justin… muszę Ci powiedzieć coś bardzo ważnego. – zaczęłam.
-Co takiego? – spytał.
-Demetria… moja córeczka… - przełknęłam głośno ślinę.
-Tak?
-To także Twoja córka, Justin. – powiedziałam. Zamarł.
-Moja? – spytał, niedowierzając.
-Tak, Twoja. Dowiedziałam się miesiąc przed jej narodzinami. Wykonałam testy. To pewne. – mówiłam delikatnie, starając się dobrze dobrać wszystkie słowa.
-Rozumiem. – powiedział.
-Nie jesteś zły? – spytałam delikatnie.
-Jestem. Jestem strasznie zły, że przez rok nie wiedziałem, że mam córkę. – złapał się za głowę.
-Przepraszam. – powiedziałam, łapiąc go za podbródek.
-Wybaczam. Bo wreszcie się dowiedziałem prawdy. – przyznał.
-Dziękuję. – szepnęłam. Przytuliłam go. Mocno mnie objął. Ciekawe, jak to teraz będzie. Christian i jego ojciec na pewno się wściekną, jak się dowiedzą. Wydali tyle pieniędzy na mnie i Demi. Nie wiem… naprawdę nie wiem…
Nagle… film mi się urwał.

***
Gwałtownie się obudziłam. Sen. To był tylko sen. Mimowolnie spojrzałam obok, gdzie powinno stać łóżko Demetrii. Nie było go tam. Złapałam się za brzuch. Byłam dalej szczupła, jak zwykle. Jak to? Gdzie Demi? Zbiegłam szybko po schodach. W kuchni siedział mój tato i popijał kawę, czytając gazetę.
-Gdzie Demi?! – prawie, że krzyknęłam.
-Kto to? – spytał dziwnie tata.
-Moja córka! – krzyknęłam.
-To ty byłaś w ciąży?! – krzyknął.
-Jak to? Nie byłam? – spytałam, a łzy spłynęły mi po policzkach. Oparłam się o ścianę i zjechałam w dół. Patrzyłam przed siebie.
-Pewnie miałaś zły sen. – usiadł obok mnie.
-Zły? Był cudowny. Miałam prześliczną córeczkę, Demetrię. Chłopaka Christiana. A potem okazało się, że ojcem dziecka był Justin. – zamyśliłam się.
-Rozumiem. Ale teraz już musisz się szykować do szkoły. – powiedział, poklepał mnie po ramieniu i wstał.

*W szkole*
Sen postanowiłam zachować dla siebie. Tylko mój tata o nim wie, i niech tak zostanie.

*Godzinę później. Oczami narratora*
Dziewczyna pobiegła za budynek szkoły i wyciągnęła fajki. Odpaliła jedną, później drugą i następną. Czuła, jak dym drażni jej przełyk i jak serce uderza z niesamowitą szybkością. Kątem oka widziała zarys jego sylwetki. Szedł w jej stronę z miną wkurzonego ojca. Wyrwał jej papierosa i zaczął kazanie.
-Oszalałaś?! Nigdy nie jarałaś! Co z Tobą, kurwa?! – odepchnęła go i później znowu.
-Co się to do cholery obchodzi?! Z resztą, nie wiesz?! Nie ma Cię. Zabrakło Twoich rąk, bez których moje stały się niczyje, zabrakło szeptu budzącego mnie rano, ramienia, w które się wtulałam. Oto, co się stało! A teraz wypierdalaj, bo nie chcę na Ciebie patrzeć. Daj mi żyć! Daj mi chociaż spróbować zapomnieć! – zabrakło jej oddechu.
-Boże… ja… - zaczął, ale mu przerwała.
-Zostaw mnie! Wynoś się, no! – ryknęła tak głośno, że przechodnie patrzyli na nich z zastanowieniem. Minął ją wkurwiony. Zaczęła płakać.
-Wróć! Zrób krok w tył i na moje „wynoś się” odpowiedz „nie”. – ukryła twarz w dłoniach.
-Nie obiecuję Ci wiele, bo tyle, co prawie nic. Najwyżej wiosenną zieleń, pogodne dni. Najwyżej uśmiech na twarzy i dłoń w potrzebie. Nie obiecuję Ci wiele, bo tylko, po prostu… siebie. – wzruszył ramionami. Dziewczyna mimo wszystko wyciągnęła kolejną fajkę. Odpaliła ją. Zaciągnęła się.
-Przecież ty nie palisz. Nigdy nie paliłaś. – powiedział zdziwiony, widząc kłęby dymu unoszące się nad dziewczyną.
-Palę. – odpowiedziała obojętnie, bacznie przyglądając się papierosowi.
-Dlaczego? – spytał, siadając obok niej.
-Żeby zrozumieć… - westchnęła i spojrzała na Justina, siedzącego obok niej.

___________________________________________________________________________
Ostatni rozdział. Jeszcze tylko epilog. Dodam... jutro? Mam już napisany. Ale nie martwcie się. Już planuję moje następne opowiadanie. Główną bohaterką będzie Demetria Devonne "Demi" Lovato, a bohaterem pewien przystojniak o imieniu Harry. A będzie to Harry Styles z zespołu One Direction. Ogólnie opowiadania będzie o całej grupie One Direction. ;d Ostatnio zaczęłam się nimi jarać. :D
To tyle. ;)
www.forever-love-you-story.blogspot.com
Teraz tu możecie mnie znaleźć. ;)
Już jutro epilog. Gotowi? ;*

Bye. ;*

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Zajebisty ... Czekam i nie moge się doczekac nastepnego opowiadania ;** <3
Rozkaa1232