*Ranek*
-Czeeeeść. – powiedział… Christian?!
-A co ty tu kurwa robisz?! – krzyknęłam przestraszona. Wystraszył mnie dupek.
-Jak to co? Odwiedzam Cię. – wyszczerzył się.
-A po jaką cholerę? – spytałam.
-Muszę Ci coś powiedzieć. – zaczął. Zapadła głucha cisza.
-Kochasz Justina? – spytał, przerywając milczenie.
-A dlaczego pytasz? – spytałam.
-Poniewaaaaż… - bał się cokolwiek powiedzieć.
-Koch… - przerwałam mu.
-Nie… nie… niee! To nie może być prawda! A myślałam, że to tylko moje urojenia! - zhisteryzowałam.
-Coo? – spytał.
-Słuchaj Christian… jesteś… - westchnęłam, przymykając oczy.
-Jesteś… kochany, przystojny, opiekuńczy… jesteś… wspaniałym przyjacielem i… jesteś idealny… tak irytująco idealny! – wybuchłam.
-Coo? – spytał niedowierzając.
-Proszę nie każ mi tego powtarzać… - westchnęłam, uśmiechając się.
-Jak to możliwe? – spytał rozmarzony.
-Przepraszaam… - wyjąkałam.
-Za co? – spytał zaskoczony.
-Przepraszam, że często przeklinam i jestem kłótliwa. Przepraszam, że nie jestem pierwszą lepszą, która wskoczy Ci do łóżka. Przepraszam, że wciągnęłam Cię w tę znajomość i rozkochałam Cię do granic możliwości. Przepraszam, że mi zależy, przepraszam, że nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Przepraszam, że kocham…
-Nie masz za co przepraszać… - westchnął.
-Ależ mam. Muszę Cię przeprosić, że nie mogę być z Tobą, bo kocham Justina. Ale też Ciebie kocham… - miałam zeszklone oczy.
-To ja przepraszam, że Cię kocham. Nie powinienem. Jesteś szczęśliwa z Justinem. A Twoje szczęście,to moje szczęście. – powiedział i kierował się do wyjścia.
-Zaczekaj! – krzyknęłam za nim. Zatrzymał się, odwracając się do mnie. Podeszłam do niego. Stałam przed nim w samych majtkach i przy krótkiej koszuli nocnej, z roztrzepanymi włosami.
-Słodko wyglądasz. – uśmiechnął się, lustrując mnie wzrokiem. Również się uśmiechnęłam, spoglądając na niego z pod spuszczonej głowy. Bałam się spojrzeć w jego oczy.
-Miley. Spójrz na mnie… - zażądał delikatnie. Niepewnym wzrokiem spojrzałam w jego pełne miłości i żalu, brązowo-zielone, piękne, błyszczące oczy.
-Chcę Twojego szczęścia. – westchnął, splatając nasze ręce na wysokości ramion.
-Moje szczęście to Ty. – powiedziałam bez zastanowienia.
-Nie! – krzyknął. Trochę się przestraszyłam.
-Przepraszam. Justin jest Twoim szczęściem, nie ja. A ja nie chcę go zranić. – dalej byłam w szoku, co on wygaduje. Ale ma rację.
-Ale ja chcę Ciebie. – płakałam. Nagle z jednego dnia na dzień zapragnęłam go bardziej, niż kiedykolwiek by mi się to mogło wydawać. Christian delikatnie mnie do siebie przyciągnął i musnął moje wargi, pragnące tylko jego. Położył dłoń na moim policzku, a po mnie przeszło miliony, miliardy mrówek. Pragnęłam jego dotyku, jego ust, miłości i wszystkiego co z nim związane. Tak po prostu. Po prostu go pragnęłam. Wreszcie doczekałam się tak bardzo upragnionej przeze mnie i chyba jego chwili. Zaczął mnie delikatnie całować. Jego dłonie błądziły po moim ciele, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Wplotłam dłoń w jego cudowne, brązowe włosy, a drugą trzymałam na jego ramieniu. Nasz pocałunek z delikatnego przerodził się w bardziej namiętny. Teraz nic się nie liczyło. Tylko ja i on. Nic więcej. Chciałam go od siebie odsunąć, ale był to wyczyn nie do zdobycia. Przywarł mnie do ściany i zachłannie całował. Podobało mi się to niezmiernie. To muszę przyznać bez bicia. Był niezły w te klocki, chodź robił to pierwszy raz. Moje ręce trzymał na wysokości głowy, podtrzymując mnie. Pewnie gdyby mnie nie trzymał, już dawno bym się wyjebała. Całował niesamowicie. Nagle poczułam jego ciepłe ręce pod moją bluzką. Nie przejęłam się tym zbytnio i ściągnęłam z niego koszulkę, ujawniając jego boską klatę. Chodź miał tylko 15 lat, był niezmiernie umięśniony. Poczułam, że nie mam na sobie koszulki, a stało się to bardzo szybko. Dobrze, że miałam na sobie stanik, chodź nie mam bladego pojęcia dlaczego w nim spałam. Nagle Chris wziął mnie na ręce. Jak on to kurwa zrobił?! Przecież jestem ciężka i o 2 lata od niego starsza, a on taki mały. Widocznie dla niego była lekka, bo nie przerywając pocałunków doszedł do mojego łóżka, delikatnie mnie na nim kładąc. Przywarł do mnie całym ciałem. Moja głowa pękała od nadmiaru myśli, jaki to on jest cudowny, idealny.
-Chrii…ss… prze..prze..stań. – starałam się coś wymówić między pocałunkami. Nie mogło przecież do niczego dojść! Wreszcie się ode mnie odsunął ze smutą miną.
-Przepraszam. – wyjąkał.
-Ja też. – przytaknęłam mu. Siedzieliśmy w głuchej ciszy na łóżku. Delikatnie się do niego przysunęłam i przytuliłam. Siedzieliśmy tak na łóżku tuląc się do siebie. Złożyłam delikatny pocałunek na jego jeszcze gorących ustach. Ten, kto teraz stanął w drzwiach nigdy w życiu sobie by tego nie wyobraził. Dwie najważniejsze dla niego osoby go tak zraniły.
______________________________________________________
Jest next. <3
Kooocham teraz te moje rozdziały. ^^
Wychodzą mi. ;p
Trochę krótki, ale myślę, że napięcie jest. :D
Była dłuuuuga przerwa i nic nie napisałam, a teraz jak mnie złapało to 3 rozdziały dziennie. ; ]
Jutro oczywiście następny. ;)
Kocham Was. ;*
Pytania? :
Do następnego. :3
4 komentarze:
Extra.
Kocham tę książkę .^^
To opowiadanie, nie książka. :3
Fajnie zapraszam do mnie : http://loveles-biebers-never-say-never.blog.onet.pl/ . Jeśli możesz informuj mnie o NN <3
NAJLEPSZY ROZDZIAŁ NA TYM BLOGU, jezu *.* CUDOWNY!!!
Prześlij komentarz