free counters

wtorek, 29 listopada 2011

02 – ‘I daj mi poczuć, że jestem dla Ciebie ważna!’

*1 tydzień później – ranek*

Obudziło mnie głośne trąbienie za oknem. Co do jasnej Anielki?! Otworzyłem zaklejone powieki, a moje oczy ujrzały Miley z dziwną miną wpatrującą się we mnie.

-Ślicznotko… - mruknąłem.

-Zamilcz. – zatkała mi usta palcem.

-Co? – spytałem zdezorientowany.

-Jeszcze raz mnie dotkniesz, a oberwiesz! – zagroziła mi i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami.

Pewnie się zastanawiacie, co się wydarzyło dwa dni temu? Otóż…

*Retrospekcja z przed dwóch dni…*

Miley siedziała samotnie na pobliskiej plaży i… płakała. Ale czemu?

-Ey, co jest? – spytałem cicho, siadając koło niej. Nie odpowiedziała, tylko cicho zaszlochała.

-Mileeey? – przeciągnąłem słodko jej imię.

-Odejdź. – warknęła.

-Nie. – zaprzeczyłem.

-Czemu? – spytała cicho i popatrzyła na mnie zapłakanymi oczami. Tusz spływał po jej czerwonych policzkach.

-Co się stało? – spytałem ponownie. Mil pociągnęła nosem i otworzyła buzię, aby coś powiedzieć.

-Chłopak mnie rzucił… -wyszlochała rozpaczliwie.

-Ojjj… nie smuć się! Jak kocha, to wróci! – zakpiłem.

-Ciebie to bawi, prawda?! – warknęła.

-Wcale nie. – od razu zmieniłem nastawienie do tej sytuacji.

-Jasne. – mruknęła zrezygnowana.

-Próbowałem Cię jakoś pocieszyć. – objąłem ją ramieniem. O dziwo nie odepchnęła mnie.

-Na marne. – sprecyzowała smutno.

-Miley? – spytałem cicho.

-Tak? – odpowiedziała równie cicho.

-Pomóż mi się zmienić… - mruknąłem do niej.

-Ciebie nie da się zmienić… - mruknęła. Zacisnąłem zęby i zbliżyłem swoje usta do jej policzka. Delikatnie ją pocałowałem w gorący polik. Zamruczała cicho.

-Pomożesz mi? – znowu spytałem, przejeżdżając nosem po jej szyi.

-Pomogęę… - mruczała.

-Nie! Stop! – odepchnęła mnie od siebie, kiedy się „przebudziła”.

-Co?! – spytałem zdezorientowany.

-Nigdy więcej tego nie rób! Nie dotykaj mnie! – krzyknęła i pobiegła do obozu.

*Koniec retrospekcji*

I od tej kurcze pory Miley jest na mnie wściekła i się o wszystko do mnie pulta. Mam tego dość!

*Koniec wakacji – oczami Miley*

-Co mam zrobić, abyś mi w końcu zaufała? – przerwał nagle milczenie.

-Zachowuj się normalnie, doroślij w końcu, przestań się popisywać przed kumplami, skończ z alkoholem i narkotykami. Zacznij chodzić na obozowe nauki, przeproś matkę, której wjebałeś nie raz i daj mi poczuć, że jestem dla Ciebie ważna! – powiedziałam. Słone łzy delikatnie spływały mi po policzkach. Justin odpalił szluga i otworzył okno.

-O właśnie. – zaśmiałam się z kpiną.

-Nie potrafię. – wyjąkał.

-Tak myślałam. W takim razie nie mamy o czym gadać. Na razie! – pożegnałam się z nim i ruszyłam do autokaru.

*Następny dzień. Dom Miley*

Dowiedziałam się, że wszyscy ludzie z obozu chodzą do tej samej szkoły, co ja. Na dodatek właśnie przeczytałam na internecie akrykuł „Justin Bieber pali, ćpa i zmienia miejsce zamieszkania! Co się z nim dzieje?!”. A huj mnie on obchodzi.

*1 Września*

Rozpoczęcie roku szkolnego. Ślamazarnie wstałam z łóżka i poczłapałam do szafy z ubraniami. Wybrałam eleganckie ciuchy, jak na rozpoczęcie roku przystało i poszłam do łazienki się odświeżyć. Wzięłam odświeżający prysznic. Rozczesałam i ułożyłam moje długie, kasztanowe włosy. Wyglądałam całkiem znośnie. (KLIK) Wzięłam moją torebkę, ubrałam czarne buty na dość wysokim obcasie i wyszłam z domu, nawet nie jedząc śniadania. Do szkoły doszłam w ok. 10 minut. Nowa szkoła, nowe życie. Co prawda to 2 liceum, ale zmieniam szkołę, bo się przeprowadziłam z Tennessee w Kalifornii do Ontario w Kanadzie. Yeaah! Nie miałam tam dużo koleżanek, więc to nawet lepiej. Nagle stanęłam przed ogromnym liceum w Ontario o nazwie „The University of Western Ontario”. Muszę przyznać, że szkoła była prze ogromna! Ja się tam kurcze zgubię! Nagle koło mnie stanął dość niski, bardzo przystojny chłopak. Miał zielono-brązowe, piękne oczy i ciemne blond włosy. Aż cicho westchnęłam z zachwytu. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że jest to najlepszy przyjaciel Biebera…

______________________________________________

Trochę zupełnie inna zmiana akcji, ale huj. ;)

Nie mam ochoty pisać o tym cholernym obozie, więc będzie tak. Mam nadzieję, że nie obrazicie się na mnie za to.

Jak Wam się podoba taki pomysł.

Oczywiście chwila nie pewności musi być. :D

Komentujcie. ;*

Do next. ^^

3 komentarze:

Zuzia pisze...

Kochaaam Cię <3

Anonimowy pisze...

JA chce już następny, to opowiadanie jest super...

Anonimowy pisze...

Ekstra <3
Rozkaa123