*1 tydzień później – ranek*
Obudziło mnie głośne trąbienie za oknem. Co do jasnej Anielki?! Otworzyłem zaklejone powieki, a moje oczy ujrzały Miley z dziwną miną wpatrującą się we mnie.
-Ślicznotko… - mruknąłem.
-Zamilcz. – zatkała mi usta palcem.
-Co? – spytałem zdezorientowany.
-Jeszcze raz mnie dotkniesz, a oberwiesz! – zagroziła mi i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami.
Pewnie się zastanawiacie, co się wydarzyło dwa dni temu? Otóż…
*Retrospekcja z przed dwóch dni…*
Miley siedziała samotnie na pobliskiej plaży i… płakała. Ale czemu?
-Ey, co jest? – spytałem cicho, siadając koło niej. Nie odpowiedziała, tylko cicho zaszlochała.
-Mileeey? – przeciągnąłem słodko jej imię.
-Odejdź. – warknęła.
-Nie. – zaprzeczyłem.
-Czemu? – spytała cicho i popatrzyła na mnie zapłakanymi oczami. Tusz spływał po jej czerwonych policzkach.
-Co się stało? – spytałem ponownie. Mil pociągnęła nosem i otworzyła buzię, aby coś powiedzieć.
-Chłopak mnie rzucił… -wyszlochała rozpaczliwie.
-Ojjj… nie smuć się! Jak kocha, to wróci! – zakpiłem.
-Ciebie to bawi, prawda?! – warknęła.
-Wcale nie. – od razu zmieniłem nastawienie do tej sytuacji.
-Jasne. – mruknęła zrezygnowana.
-Próbowałem Cię jakoś pocieszyć. – objąłem ją ramieniem. O dziwo nie odepchnęła mnie.
-Na marne. – sprecyzowała smutno.
-Miley? – spytałem cicho.
-Tak? – odpowiedziała równie cicho.
-Pomóż mi się zmienić… - mruknąłem do niej.
-Ciebie nie da się zmienić… - mruknęła. Zacisnąłem zęby i zbliżyłem swoje usta do jej policzka. Delikatnie ją pocałowałem w gorący polik. Zamruczała cicho.
-Pomożesz mi? – znowu spytałem, przejeżdżając nosem po jej szyi.
-Pomogęę… - mruczała.
-Nie! Stop! – odepchnęła mnie od siebie, kiedy się „przebudziła”.
-Co?! – spytałem zdezorientowany.
-Nigdy więcej tego nie rób! Nie dotykaj mnie! – krzyknęła i pobiegła do obozu.
*Koniec retrospekcji*
I od tej kurcze pory Miley jest na mnie wściekła i się o wszystko do mnie pulta. Mam tego dość!
*Koniec wakacji – oczami Miley*
-Co mam zrobić, abyś mi w końcu zaufała? – przerwał nagle milczenie.
-Zachowuj się normalnie, doroślij w końcu, przestań się popisywać przed kumplami, skończ z alkoholem i narkotykami. Zacznij chodzić na obozowe nauki, przeproś matkę, której wjebałeś nie raz i daj mi poczuć, że jestem dla Ciebie ważna! – powiedziałam. Słone łzy delikatnie spływały mi po policzkach. Justin odpalił szluga i otworzył okno.
-O właśnie. – zaśmiałam się z kpiną.
-Nie potrafię. – wyjąkał.
-Tak myślałam. W takim razie nie mamy o czym gadać. Na razie! – pożegnałam się z nim i ruszyłam do autokaru.
*Następny dzień. Dom Miley*
Dowiedziałam się, że wszyscy ludzie z obozu chodzą do tej samej szkoły, co ja. Na dodatek właśnie przeczytałam na internecie akrykuł „Justin Bieber pali, ćpa i zmienia miejsce zamieszkania! Co się z nim dzieje?!”. A huj mnie on obchodzi.
*1 Września*
Rozpoczęcie roku szkolnego. Ślamazarnie wstałam z łóżka i poczłapałam do szafy z ubraniami. Wybrałam eleganckie ciuchy, jak na rozpoczęcie roku przystało i poszłam do łazienki się odświeżyć. Wzięłam odświeżający prysznic. Rozczesałam i ułożyłam moje długie, kasztanowe włosy. Wyglądałam całkiem znośnie. (KLIK) Wzięłam moją torebkę, ubrałam czarne buty na dość wysokim obcasie i wyszłam z domu, nawet nie jedząc śniadania. Do szkoły doszłam w ok. 10 minut. Nowa szkoła, nowe życie. Co prawda to 2 liceum, ale zmieniam szkołę, bo się przeprowadziłam z Tennessee w Kalifornii do Ontario w Kanadzie. Yeaah! Nie miałam tam dużo koleżanek, więc to nawet lepiej. Nagle stanęłam przed ogromnym liceum w Ontario o nazwie „The University of Western Ontario”. Muszę przyznać, że szkoła była prze ogromna! Ja się tam kurcze zgubię! Nagle koło mnie stanął dość niski, bardzo przystojny chłopak. Miał zielono-brązowe, piękne oczy i ciemne blond włosy. Aż cicho westchnęłam z zachwytu. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że jest to najlepszy przyjaciel Biebera…
Jak Wam się podoba taki pomysł.
Oczywiście chwila nie pewności musi być. :D
Komentujcie. ;*
Do next. ^^
3 komentarze:
Kochaaam Cię <3
JA chce już następny, to opowiadanie jest super...
Ekstra <3
Rozkaa123
Prześlij komentarz